Autor Wiadomość
koukounaries
PostWysłany: Czw 21:36, 14 Lut 2008    Temat postu:

nie, nie przesadziłeś. mnie już nic nie zdziwi, nie zbulwersuje i nie wywoła nudności.
właściwie mogłabym być niezniszczalna. gdybym tylko nie mieszkała w polsce i gdybym mogła nosić ze sobą więcej muzyki.

lubię takie teksty. to naprawdę dobrze, kiedy można z nimi zrobić co się chce. smacznie. tylko ta zupa.

zupna pornografia.
czarujesz.
Lucek
PostWysłany: Śro 23:42, 13 Lut 2008    Temat postu: Pierwsza i ostatnia [opowieść bez dna]

Może trochę przesadziłem... Może następnym razem wszystko się rozwikła...

Dziurawe rajstopy powiewały beztrosko na sznurze. Dziergały swój własny powietrzny los. Rajstopy czarownicy. Pierwszej lesbijki.
Ostatniej czarownicy.
Zupa na talerzu wyglądała monotonnie. Zawiesina z kurzego mięsa, podratowana kartofelkiem. Łyżka dryfowała po zupy oceanie.
- Mamo – zakwiliła dziewczynka – nie chcę już. To obrzydliwe.
Matka wyjmując ostatni papilot nie wiadomo skąd skwitowała:
- Jedz, proszę. Tato nie byłby dumny z takiego niejadka.
Odruchowo rzuciła spojrzenie w kąt, gdzie od dawien dawna stało zdjęcie. On obok samolotu. Dywizjon trzynasty. Zdjęcie zawsze poprawiało jej humor, a on miał na sobie szalik, który mu podarowała. Wszystko byłoby sielskie… gdyby nie ta zupa.
- Matko, czy mogę już nie jeść? Chłopak czeka na mnie pod domem…
Na podkreślenie tych słów odezwał się klakson, stłumiony porywistym wiatrem, co to pomiędzy konarami wyje.
Córka minęła się w drzwiach z roznegliżowaną sąsiadką. Tamta, z bogatej rodziny dzieweczka, mogła płacić za wszystko, co tylko chciała. Resztę dostawała za darmo. Najpierw kazała jej się rozebrać. Była to chwila tak magiczna, że nawet odór wygotowanego kurczęcia nie mógł położyć kresu ich pieszczotom. Nie było słów. Nawet szept nie zmącił zupnej pornografii. Tylko one dwie, pocałunki i magia martwego dywizjonu trzynaście. Patrzył na nią przygłupim wzrokiem. Jakby z żalem. Pozwoliła się dotykać, zupełnie jakby ją zaczarowano. On pewnie wierzył w to tam, pod swoim cudownym samolotem. Uwierzyłby we wszystko, tylko nie w to, co było prawdą. Żołnierz nie może wierzyć w prawdę.
Kanaliki wypełniały się mętną cieczą. Pomiędzy nimi pływający robak. Tasiemiec.
Obiad tego dnia smakował zupełnie inaczej, niż zwykle. Był przesiąknięty złem.
Wymierzała sobie karę co wieczoru i szła spać bez kolacji. Zamykała się w niewielkiej komódce na rajstopy. Tylko tam pachniało jeszcze lawendą. Tylko tam dało się poznać urok fiołków i niewinność uśmiechów. Kiedy różowe światło, przerażająca różowa owsianka, siedlisko chorób psychicznych odeszło, mogła wtulić się pomiędzy jej własnymi kwiatami. Nie było tam miejsca na róże. Ich płatki zdradzały ją każdego popołudnia falując na wietrze. Różowe róże, które pachniały zupełnie inaczej niż powinny.
Zwymiotowała.
Nie było ratunku. Prosiła córkę, by położyła kres temu wszystkiemu. Ale nie mogła pozwolić prawdzie wedrzeć się aż tak głęboko do jej życia. Butelka wódki upadła na podłogę. Stłukła się z brzdękiem. Zagłuszyła westchnienie rozkoszy.
To już koniec.
Lawenda z szuflady, którą wrzuciła tam tajemnicza mniszka. Fiołkowy spokój. Pluszowa radość niewinnie smucącego się misia. Zwykła, pluszowa istotka. Relikt młodości, symbol czasu pokoju, zapowiedź podarunków. Serc, szafliczków, zdjęć z samolocikami. To wszystko co jej zostało. Wspomnienia czasu, gdy nie była ostatnią czarownicą. Normalne, kolorowe, heteroseksualne wspomnienia.
- Kocham Cię – powiedziała tuląc się do zdjęcia.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group