Forum morświn Strona Główna

morświn
awangarda / abstrakcja / postmoderna / futuryzm / synkretyzm / deformalizm / symbolizm / SZTUKA WYZWOLONA
 

Mumifikować?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum morświn Strona Główna -> Dramat, scenariusz teatralny i filmowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Nie 14:48, 18 Maj 2008    Temat postu: Mumifikować?

MUMIFIKOWAĆ?
Farsa wielce nieprzyzwoita w siedmiu scenkach

Eugeniuszowi Ionesco

Persony:
HIPOLIT- taki gość, lat 40
ISMENA - jego żona, 40
DALWIN - ich syn, 7
STEFAN - ojciec Hipolita, 80
TEKLA - nauczycielka, 30
MAKRYNA - elegancka kobitka, 50
ELŻBIETA - jeszcze bardziej elegancka, 82
IMHOTEP - przybysz ze Wschodu, 52
PITAGORAS - matematyk, 89
AGENT - agent nieruchomości, nie ma nic wspólnego ze służbami specjalnymi, 33
JAKIŚ PAN - 40
JAKAŚ PANI - 40
JAKIEŚ DZIECKO - 7


SCENA I

/Pokój Dalwina. Ów siedzi przy komputerze, na krześle obrotowym. Obok takież samo krzesło wolne, nie duży stolik. Normalny pokój siedmiolatka./

DALWIN
/Pisze na komputerze i mówi na głos co wpisuje./
6! Ja jestem Piotrek...
/Pauza- w mówieniu, jak i w pisaniu./
... i jestem w twoim wieku. Może wpadniesz do mnie dziś wieczorem?
/Czeka. Teraz mówi nie pisząc./
Co? Jak to za krótko się znamy?!
/Wchodzi jego matka- Ismena./

ISMENA
Gdzie ojciec?

DALWIN
W pracy, jak zawsze.

MAMA
Akurat teraz!

DALWIN
Co się stało, mamo?

ISMENA
Twój dziadek miał kolejny atak. Wydaje mi się, że jego stan jest naprawdę poważny. Trzeba jak najszybciej wezwać korepetytora.

DALWIN
Mam poszukać w Internecie?

ISMENA
Nie, zadzwonię na politechnikę.
/Wychodząc./
A ty odejdźże wreszcie od tego komputera! Popilnuj dziadka.

DALWIN
/Wklepuje coś na kompie, nic nie mówiąc co. Wyłącza monitor, wychodzi za matką./


SCENA II

/Dom od wewnątrz. Jest dwupiętrowy, z tarasem, dookoła ogródek. Od strony ulicy brama z furtką. Płytki chodnikowe do samych drzwi. Nad wejściem do domu okno pokoju Dalwina. Podjeżdża taxówka, na co w oknie pojawia się Dalwin. Z automobilu wysiada nauczycielka- Tekla, na co Dalwin znika z okna. Ona otwiera furtkę, dochodzi do drzwi i dzwoni. Widać po niej, że jest tu pierwszy raz. Po chwili otwiera Ismena./

TEKLA
Pani Burger?

ISMENA
Tak, to ja. Pani jest pewnie tą nauczycielką? Proszę wejść, proszę. Tak się martwię o teścia.
/Tekla wchodzi. Chwilę później podjeżdża taka sama taxówka, wysiada z niej elegancka pani- Makryna. Dalwin znów pojawia się w oknie, otwiera je. Makryna przechodzi przez furtkę./

DALWIN
/Z okna./
Pani jest Makryna? Niestety nie może pani teraz wejść, bardzo mi przykro!

MAKRYNA
Ja do Piotrka. Umówiliśmy się przez Internet.

DALWIN
Tak, wiem. Mówię pani właśnie, że teraz nie może dojść do skutku ta wizyta. Mój dziadek jest bardzo poważnie chory, miał dzisiaj kolejny nawrót i jest u niego korepetytorka. Proszę przyjść najwcześniej za dwie godziny.

MAKRYNA
Ale ja z drugiego końca miasta!
/Taxówkarz (nie wymieniony w personaliach- może być późniejszym agentem nieruchomości, albo reżyserem) włącza silnik. Makryna zorientowawszy się w sytuacji macha na niego, by poczekał./
No cóż, przykro mi bardzo. Porozmawiam z Piotrkiem przez gg. Życzę dziadziusiowi powrotu do zdrowia
/Idzie i wsiada do automobilu, który następnie odjeżdża. Dalwin odchodzi od okna. Pauza. Po raz trzeci przyjeżdża taxówka, tym razem wysiada z niej sam Hipolit- podchodzi do drzwi, otwiera je kluczem, wchodzi, taxówka odjeżdża./


SCENA III

/Sypialnia, przemianowana czasowo na umieralnię. Dziadek w łóżku, prawie całkiem sparaliżowany. Ledwo co mówi, porusza tylko ustami i jedną z powiek. Nad nim nachylona, zatroskana Tekla. Za nią zmartwieni Hipciowie, przytulają się do siebie. Ismena łka./

TEKLA
... a więc, co jest większe? 010 czy 100?
/Pauza./

STEFAN
Eeeyyy ekhm.
/Stęka. Tekla bezradnie spogląda w stronę Hipolita i Ismeny./

ISMENA
Czy mamy wyjść?

TEKLA
Prosiłabym, jeśli można.

HIPOLIT
Chodź, kochanie. Może rozwiążemy kilka równań w intencji tatusia. Tylko tyle możemy teraz dla niego zrobić.

TEKLA
Nie wolno tracić nadziei.
/Hipolit i Ismena wychodzą./
A teraz zapytam pana wprost. Czy naprawdę nie znał pan nigdy podstaw matematyki?

STEFAN
/Charcząc./
Umiałem kiedyś liczyć. Nawet do... chyba do jedenastu. Nie! Do dwunastu, kochana pani. Ekhmhh.
/Kaszle./
Ale to w systemie dziesiętnym. Dajcie mi spokój.

TEKLA
Problem w tym, że ten system już dawno wyszedł z użycia. Nie zrozumie pan dzisiejszej nauki bez systemu binarnego.

STEFAN
Yhkhkh... Schnie mi w gardle. Daj mi pić!

TEKLA
/Stanowczo./
Nie proszę pana. Przyszłam tu pana uczyć, a nie poić. Najpierw czas na naukę, potem ewentualnie inne rzeczy.
/Pauza/
Zacznijmy więc ab ovo- matematyka to zapis rzeczywistości, a cała rzeczywistość- co wiemy na podstawie badań najmniejszych niepodzielnych cząsteczek- to albo byt, albo niebyt- wszytko inne jest konstrukcją tych drobinek, które są lub nie są...


SCENA IV

/Tzw. "living room". Na kanapie Hipolit. Wchodzi zmęczona Tekla./

TEKLA
To trudne zadanie.

HIPOLIT
Niech pani usiądzie, odpocznie.
/Ona siada./
Opium?

TEKLA
Bardzo chętnie.
/Częstuje ją opiumowanym papierosem./
Czy jest pan gotowy żeby poznać jak wygląda prawda?

HIPOLIT
Wie pani doskonale. We współczesnym świecie prawda, ta jedyna prawdziwa i jedynie słuszna, to podstawowa wartość.

TEKLA
Pana ojcu pozostały dwa, może trzy dni życia, a nawet nie liznął systemu binarnego.

HIPOLIT
Dwa-trzy dni? Strasznie mało.

TEKLA
Normalnie zaczynałabym dzisiaj algorytmy, by jutro przejść do całek- wie pan, w takich sytuacjach każda minuta się liczy. Ale to na nic, bez znajomości podstaw.

HIPOLIT
Tata jest człowiekiem bardzo konserwatywnym.

TEKLA
Zacofanym- powiedziałabym.

HIPOLIT
Czy nie da się tego systemu dwójkowego jakoś obejść, ominąć?

TEKLA
Współcześnie? Wszystko jest prawdą albo nie. System ten to podstawa naszej pewności. Pewności wszystkiego- bytu i niebytu, oraz tego że byt nie jest niebytem i odwrotnie. Dzięki niemu mamy pewność, że nie ma prawd względnych. Jest tylko absolutna prawda i absolutny fałsz, w których to kategoriach mieszczą się wszystkie sądy. Inaczej zgłupielibyśmy całkiem.

HIPOLIT
No tak, rozumiem. Nie śmiałbym tego kwestionować, jestem zdrowy na umyśle, ale tata... Pani jest taka mądra. Czy ja, czy ja mógłbym dotknąć pani buta? Tak tylko przez chwiklę, dobrze?

TEKLA
Naturalnie, bardzo proszę.
/Wyciąga w jego stronę nogę, on dotyka jej buta./

HIPOLIT
A co jest z miłością? Czy ja mógłby panią trochę kochać i trochę nie? No bo jeśli dwójkowo, to kocham, albo nie kocham- a to nie zawsze tak łatwo określić. Są chyba jakieś stany pośrednie. Czy mogę dotknąć drugiego z pani butów?

TEKLA
Ależ oczywiście.
/Wyciąga nogę z drugim butem, ten go obłapia łapczywie./
Wszystko zależy jak podejdziemy do pojęcia "kocham" i je zdefiniujemy. To prawda, że są różne definicje, ale wydając sąd zawsze mamy..., powinniśmy mieć..., nie... mamy! Zawsze mamy na myśli jedną z nich. Jeżeli doprecyzujemy tę definicję, przyjmiemy czytelne kryteria, to na koniec zawsze zostanie tak lub nie. Czy pan rozumie?

HIPOLIT
Tak oczywiście. To jest naturalne, że ja nie rozumiem co pani mówi, ale czy mógłbym dotknąć obu pani butów na raz?
/Wchodzi Ismena w panice./

ISMENA
Tata krwawi!
/Hipolit i Tekla zrywają się./

TEKLA
Tylko spokojnie. Macie państwo apteczkę?

HIPOLIT
W szafie powinna być.
/Podchodzi do szafy, otwiera ją, wypada trup Makryny z poderżniętym gardłem./
No nie, znowu! Będę musiał porozmawiać z synem.
/Wyciąga z szafy apteczkę pierwszej pomocy./
Jest!

TEKLA
Niech pan sprawdzi, czy jest w środku kalkulator.

ISMENA
Naturalnie. Były chyba nawet dwa.

HIPOLIT
/Zagląda do apteczki./
A figa! Jest tylko staroświeckie liczydło. Ismena, ty i te twoje porządki! Były w domu cztery kalkulatory i nic! Na trupa w szafie to jest miejsce, ale na porządny kalkulator!

ISMENA
Wiesz dobrze, że to sprawka Dalwina!

TEKLA
Nie kłóćcie się państwo, nie czas na to. Dobre i to co jest.
/Wychodzą z pokoju./


SCENA V

/Pokój Dalwina jak w scenie I. Tenże przy komputerze, czatuje./

DALWIN
Cześć, jestem Piotrek i mam 55 lat.
/Bez pukania wpada Hipolit./

HIPOLIT
A ty znów na czacie?

DALWIN
Tylko sprawdzam pocztę. Co z dziadziusiem?

HIPOLIT
Co z dziadziusiem? Jest przy nim mama i pani nauczycielka, ale nie mamy kalkulatora. Uczą go na zwykłym, staromodnym liczydle.

DALWIN
Kalkulator jest u mnie.
/Wyjmuje z biurka kalkulator. Podchodzi do ojca by mu podać. Ojciec stanowczo łapie go za rękę i mówi śmiertelnie poważnym tonem./

HIPOLIT
Powiedz mi lepiej- co to za nowy trup w szafie w living roomie?

DALWIN
To? Yyyyyy... to jest taka pani...

HIPOLIT
/Wściekły, przerywa./
Doprawdy?! Słuchaj Dalwin, ja zawsze słyszę tę samą śpiewkę, a przecież ja widzę, że to jest...
/Przedrzeźniając./
taka pani! Nic nie robisz, tylko czatujesz, ircujesz, gadu-gadasz i sprowadzasz do domu jakieś wywłoki, którym potem podrzynasz gardła i chowasz po szafach. Niedługo to będzie kostnica nie dom!

DALWIN
Przepraszam tatusiu, naszła mnie taka straszna chuć. Obiecuję, że to był ostatni raz.

HIPOLIT
/Puszcza go./
W porządku. A teraz idź do pokoju dziadka i zawołaj tę panią nauczycielkę, niech tu jak najszybciej przyjdzie. Powiedz, powiedz że...
/Wyrywa mu z ręki kalkulator./
... że znalazł się kalkulator, ale musi po niego tu przyjść. Oczywiście tak długo jak będzie tutaj z dziadkiem posiedzisz ty...

DALWIN
Dobrze, tato.
/Wybiega. Zatrzymuje go w drzwiach Hipolit./

HIPOLIT
Dalwin!

DALWIN
Tak?

HIPOLIT
... posiedzisz ty z mamą.

DALWIN
Dobrze.
/Wybiega. Hipolit siada na krześle przy komputerze, włącza monitor./

HIPOLIT
No oczywiście! Co mógłby robić mój syn innego?
/Wyłącza komputer zdegustowany, przygotowuje opium do palenia./
"Miłość to nie znaczy, zawsze to samo", ale nie ma też prawd względnych i półprawd. A więc nie znaczy, zawsze to samo, dlatego że różni ludzie, w różnych sytuacjach inaczej definiują to pojęcie. Heh, chyba wreszcie to skumałem! Smile
/Wchodzi Tekla, zatrzaskuje drzwi./

TEKLA
O co chodzi?

HIPOLIT
Siadaj.

TEKLA
Ale pański ojciec... Coraz z nim gorzej. Pod wpływem udaru zapomniał tabliczki mnożenia. Nie mogę go tak zostawić, ślubowałam na Pitagorasa...

HIPOLIT
Może opium?

TEKLA
A chętnie. Smile
/Siada na wolnym krześle, wyciąga rękę po narkotyk, ale Hipolit jej nie podaje./

HIPOLIT
Najpierw but.

TEKLA
Ależ proszę.
/Wyciąga nogę, on całuje but, po czym podaje jej opium. Palą./

HIPOLIT
Straciłem nadzieję co do taty. Ten człowiek jest skreślony.

TEKLA
Póki żyje, nie wolno tak mówić.

HIPOLIT
Ile mu tego życia zostało? Dzień? Godzina? Z każdą chwilą jest zresztą gorzej, już nawet mnożyć nie umie. Że też pani się chce!

TEKLA
Chce nie chce. Takie są reguły. Wstępując do zgromadzenia, obiecałam nieść posługę potrzebującym do ostatnich sił moich i ich.

HIPOLIT
Nie myślała pani, o rzuceniu tej służby? Aż taka z pani idealistka? Czy ja mógłbym wreszcie dotknąć obu pani butów na raz?

TEKLA
Bez pitolenia! Wyjaśnijmy sobie od razu do czego pan zmierza z tym obuwiem.

HIPOLIT
No dobra, chciałem to robić stopniowo, od butów po czubek głowy, ale skoro pani taka niecierpliwa... Kocham panią, w sensie- odczuwam świadomy proces emocjonalny połączony z silnym pragnieniem obcowania z panią przez cały czas, a także z zaawansowanym erotycznie popędem płciowym wobec pani osoby.
/Pauza./
Gdy żona była w toalecie, a pani przy ojcu, załatwiłem cichaczem rozwód. Wystarczy, że teraz pani weźmie taki sam rozwód ze swoim zgromadzeniem i będziemy mogli się pobrać, założyć normalną, dobrą rodzinę i żyć długo i szczęśliwie.

TEKLA
/Odkładając opium./
Nie.
/Pauza./
Nie mogę. Sam pan widział, pana ojciec...

HIPOLIT
Do diabła z nim, zaraz umrze!

TEKLA
Ale są jeszcze dziesiątki, setki takich ludzi, którzy myślą systemem dziesiętnym i mają problemy z mnożeniem.

HIPOLIT
Świata pani nie zbawi. Zresztą, jaka "pani"- przecież mamy się pobrać. Jak ma pani na imię?

TEKLA
Tekla. Świata nie zbawię, ale gdybym chociaż jednemu z tych biednych ludzi mogła w jakiś sposób pomóc... Przecież gdyby każdy tak myślał, że się nie da, w ogóle nikt nie chciałby uczyć.

HIPOLIT
Teklu, Tekluniu, Teklusieczko!
/Rzuca się, chce ją objąć, ona wyrywa się do drzwi, ale wpada na wchodzącego Dalwina./
Dalwin! Zobacz, Tekla zostanie z nami. Odtąd ona będzie naszą mamusią!

DALWIN
Dziadek zaczął coś bredzić o konieczności nawrotu do systemu sześćdziesiątkowego, jakiego używano w starożytnym Międzyrzeczu.

TEKLA
/Do Hipolita./
Widzisz? Widzisz co się dzieje, gdy takie jak ja zaniedbają opieki?

HIPOLIT
/Łapie ją./
Zatrzymamy cię tu za wszelką cenę. Nie pozwolimy wyjść, nigdy! Rozumiesz, zostaniesz tu na zawsze!

TEKLA
Przestań!
/Odwraca się, w tym momencie Dalwin wyciąga pośpiesznie nóż do rzucania, rzuca w nią tak, że ostrze wbija się w skroń. Tekla pada martwa na podłogę, kałuża krwi./

HIPOLIT
/Zażenowany./
No i co żeś zrobił? Co żeś zrobił, gówniarzu jeden?! Tydzień szlabanu na komputer od dziś! Rozumiesz?!

DALWIN
Ale sam tata mówił, że zatrzymamy ją tutaj na zawsze.

HIPOLIT
Na zawsze?
/Olśnienie./
Ależ tak, tak, syneczku, aleś ty mądry.
/Schyla się do synka, całuje go w czoło./
Moje geny, zaprawdę moje geny!
/Wchodzi Ismena./

ISMENA
Hipolit, dlaczego mi nie powiedziałeś, że bierzemy rozwód? Nasza nowa sąsiadka mówi, że miesiąc temu była nad morzem i kupiła tam bardzo jaskrawych kolorów bluzkę.
/Pauza./
Acha, twój ojciec umarł.


SCENA V

/Ten sam pokój, z tym że na środku wielki katafalk, na nim martwe ciało Tekli, z nożem w czole. Dokładnie bada je Imhotep, przy pomocy linijki, cyrkla i bardziej skomplikowanych urządzeń. Hipolit i Dalwin stoją nieco dalej trzymając się za ręce. Na biurku obok komputera wielka czarna, teczka./

IMHOTEP
/W skupieniu badając ciało./
Objętość piersi standardowa, brak skrzywień, organy dobre na przeszczepy, czaszka trochę nieforemna.
/Do Hipolita./
Z VATem to będzie ok. 40000 euro. Mumifikować?

HIPOLIT
Proszę bardzo.

IMHOTEP
/Pokazując na nóż w czole Tekli./
Ta wyrosłość na czaszce może być trudna do odtworzenia. Czy zależy panu na zachowaniu oryginalnej budowy, czy można by to nieco przykrócić, żeby wyglądała jak inne mumie?

HIPOLIT
To? To jest nóż od którego zginęła, a nie żadna wyrosłość. Skąd w ogóle pan wytrzasnął taki termin?!

DALWIN
Tato, a może dziadka też zmumifikujemy?

HIPOLIT
Synku, mamy teraz mało pieniążków.

IMHOTEP
Nie ma problemu, pracuję cały rok. Trzymajcie ciało w chłodnym miejscu, a mogę się za nie wziąć, dajmy na to- za miesiąc.

HIPOLIT
/Do Dalwina./
Słyszysz, co mówi pan Imhotep? Zanieś ciało dziadka do piwnicy, tam jest zawsze zimno.
/Do Imhotepa./
A pan niech jedzie z tym gównem.

IMHOTEP
/Wyciąga z czoła Tekli zakrwawiony nóż, ogląda go./
Ładne ostrze, naprawdę ładne.
/Otwiera walizkę, wyjmuje z niej skalpel, balsam i inne narzędzia. Zaczyna coś kroić w ciele nieboszczki./
Nasze mumie są najwyższej jakości- mogą poruszać się i mówić, jak żywi ludzie, potrafią nawet więcej niż przeciętni ludzie, potrafią odczuwać, współczuć, myśleć... Niestety nie umiem jeszcze nastrajać ich mózgoczaszek na system binarny.


SCENA NASTĘPNA

/Piwnica pod domem. Na katafalku leży ciało Stefana, ubrane w elegancki, trumienny garnitur, w ręce ma włożoną świecę. Ismena szczoteczką wyciera z kurzu je i jego strój, poprawia świece, by prosto stała./

ISMENA
Szkoda, że umarłeś, ty stary gumofilcu. Takich jaj u nas w domu nie było jak żyłeś. Rozwód został ostatecznie anulowany, bo nasz kochany Dalwinek, chcąc ratować całość rodziny, zabił tę głupią nauczycielkę. Hihi. Smile
/Wychodzi. Pauza. Po chwili wchodzi Tekla w postaci mumii./

TEKLA
Obudź się, obudź się, to ja, twoja nauczycielka.
/Dochodzi do niego./
Specjalista od mumifikacji- Imhotep Malinowski, zmumifikował mnie wedle starożytnej receptury.

STEFAN
/Otwiera oczy i usta./
Nie! To znowu ty? Więc nawet po śmierci będziesz mnie męczyć tą przeklętą matematyką?! Za co?!
/Zrywa się z katafalku./

TEKLA
Nie, nie panie Stefanie. Ja zrozumiałam swój błąd. Nadmierne unaukowienie zabija to, co w poszczególnym człowieku indywidualne i najistotniejsze. Za życia miałam dobre intencje, ale wykorzystywałam je w dokładnie odwrotną stronę niż powinnam. Twój system sześćdziesiątkowy, o którym tak dużo mówiłeś, to było coś. Nasz egipski dziesiętny był już krokiem w złą stronę, nie mówiąc o dwójkowym.

STEFAN
/Oglądając swoje ręce./
Czy ja żyję naprawdę?

TEKLA
I tak i nie i trochę i wcale i bardzo. Nie da się takich sądów rozpatrywać w kategoriach prawda-fałsz. Słuchaj dalej- ten cały binarny, ta cała dwuwartościowa logika, od tego jest już tylko jeden krok do całkowitej katastrofy- do jednoznaczności, prawdy absolutnej i samego absolutu.

STEFAN
Wiedziałem, że coś w tym śmierdzi.

TEKLA
Zaczniemy działać w odwrotnym kierunku, agitując wobec jak najbardziej wieloelementowych systemów, aż dojdziemy, powoli, małymi (ale stanowczymi) krokami do obalenia matematyki w ogóle. To będzie nasze "wyzwolenie wolności".

STEFAN
My dwoje? Kto by mnie słuchał?

TEKLA
Teraz, jako należąca do przeszłości a objawiająca się w teraźniejszości, mam moc cofania. Wszechświat jest całością postrzeganą przez jedność w danym momencie- ja i on, to w danym momencie jedno. Ożywiając mnie z przeszłości, ożywiamy zarazem całe minione uniwersum. Ożywiam więc wszystkie trupy w tym domu!
/Wchodzą Makryna, Elżbieta, Pitagoras, kłaniają się i przedstawiają po kolei./

MAKRYNA, ELŻBIETA i PITAGORAS
Bądź pozdrowiona, mumio egipska!

MAKRYNA
Mam na imię Makryna, przez dwadzieścia lat naprawiałam pralki. Pański wnuczek zwabił mnie do tego domu, pod pretekstem spotkania przy szampanie i zamordował.

STEFAN
To pani wina, że nachodziła pani siedmioletnich chłopców z zamiarem rozpicia tychże!

MAKRYNASkąd mogłam wiedzieć? Pisał, że ma na imię Piotrek i 55 lat.

ELŻBIETA
Mnie też podawał się jako Piotrek, z tym że mówił o 70 latach. Skąd mogłam wiedzieć, że to podstęp? Na imię mam Elżbieta i przez 60 lat byłam królową na pewnej wyspie.

PITAGORAS
Jestem Pitagoras, ten sam na którego te współczesne głąby składają przysięgę, choć ja stanowczo się od nich odcinam. Mówi się, że uwięziłem rzeczywistość w liczbach, teraz ożywiony i pełen skruchy, zamierzam naprawić wyrządzone czyny, poprzez odwrócenie tego procesu.
/Wszyscy podchodzą do katafalku, Tekla kładzie na nim dłoń, reszta po kolei dokłada do niej swoje dłonie./

TEKLA
Przysięgnijmy wierność antyliczbowej kontrrewolucji.

WSZYSCY
Przysięgamy!


SCENA OSTATNIA

/Salon. Przy stole siedzą Ismena, Hipolit, Dalwin i Imhotep. Niby jedzą obiad, ale zastawa jest pusta. Jakby z pustych talerzy nabierali na puste sztudźce powietrze, bądź jakby jedli niewidzialną strawę./

ISMENA
/Do Imhotepa./
Miło, że zdecydował się pan dostąpić zaszczytu zjedzenia obiadu w naszym domu. Tak, jeść obiad z dobrą rodziną, przy dobrym rodzinnym stole- to musi być nobilitujące.

IMHOTEP
Tak, oczywiście.

HIPOLIT
Pan Malinowski, niewątpliwie na to zasłużył, kochanie. Swoją pracę dla nas wykonał perfekcyjnie. Do końca życia, będę robił rachunki myśląc o panu.

DALWIN
Za dziadka też zrobiliśmy tyle obliczeń, a jednak umarł mimo to.

ISMENA
Dalwinku, takie jest życie.

DALWIN
Może więc, to liczenie nie jest takie w pełni skuteczne? Może to tylko nam się wydaje, że powinno pomagać, ale nie pomaga?

HIPOLIT
Och, jakiś ty jeszcze młody i głupi!
/Wchodzą Tekla, Makryna, Elżbieta, Stefan i Pitagoras, otaczają stół./

STEFAN
Nie ruszać się! Jako senior rodziny przejmuję ten dom i oddaję na rzecz kontrrewolucji.

IMHOTEP
Co to ma znaczyć?

TEKLA
Milczeć! Jeden Dalwin z waszej czwórki ma na razie prawo do głosu, bo jako dziecko nie został jeszcze przeżarty waszą (do niedawna jeszcze naszą) indoktrynacją jednoznaczności. Dalwinie, wytłumacz tym, pożal się Boże, dorosłym co i jak.

DALWIN
/Wstaje./
Po bankructwie myśli ścisłej, odbierającej jednostce wolność indywidualnych sądów, ogłaszam ostateczny koniec matematyki i logiki w ogóle.

HIPOLIT
No zgoda, zgoda. Wprawdzie nie rozumiem, ale to całkiem fajnie.

IMHOTEP
A więc stało się! Moje dzieło spełnione! Poprzez wszechmumifikację przedmiotu i podmiotu, osiągnąłem upragnione cofnięcie czasu do epok precywilizacyjnych.
/Słychać jakieś kroki./

ISMENA
Ktoś idzie!

PITAGORAS
A zatem na co czekamy? To, że zdobyliśmy ten jeden dom, to dopiero początek. Nawróćmy ewentualnych gości, aby wyjść w świat, póki nie jest za późno.
/Wchodzą agent nieruchomości, jakiś pan, jakaś pani, jakieś dziecko. W ogóle nie zwracają uwagi na obecnych, jakby tamtych nie było./

AGENT
Tutaj mamy salon. Jest naprawdę elegancki, ale bez zbytku- taki idealny.

TEKLA
Bracia, siostry! Posłuchajcie co mamy wam do oznajmienia!
/Tamci w dalszym ciągu nie zwracają na nich uwagi./

JAKAŚ PANI
Jak na moje kryteria estetyczne, salon jest ładny.

STEFAN
Głupia kobieto! Nie ma twoich, czy moich kryteriów- jest wieloznaczność. Salon jest i ładny i brzydki i trochę ładny i bardzo ładny.

JAKIŚ DZIECIAK
To niby ten salon co w nim niby straszy?

ISMENA
/Do przybyłych./
Odrzućcie dotychczasowe przekonania!
/I do swoich./
Dlaczego oni nas nie słyszą?

AGENT
/Śmiejąc się./
Tak, tak. Podobno po tym salonie błąkają się dusze poprzednich właścicieli, którzy zatruli się tu tlenkiem węgla, podczas obiadu.
/Tamci przy stole spoglądają po sobie osłupieni./
Oczywiście nie wierzycie państwo w te bzdury.

JAKIŚ PAN
/Śmiejąc się./
Ależ oczywiście. To, że duchy nie istnieją jest jednoznacznie prawdziwe. Niech pan nam pokaże sypialnię.
/Agent i oprowadzana przez niego rodzinka beztrosko przechodzą dalej (no bo niby czym się tu przejmować?). Kurtyna/

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
braindamage




Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:01, 25 Maj 2008    Temat postu:

znakomite.

w całej treści tego utworu nie ma ani krzty przesady: wszystko to w jakimś stopniu już się dzieje. to dziwny problem: nie ma wojen ani zarazy, a społeczeństwo i tak się psuje.

wyjątkowość jednostki. to się zaciera i masowa produkcja odbija ludzi na powielaczach. to samo przesłanie zawarł Jacek Kaczmarski w utworze "Autoportret Witkacego".

powiedziałeś tu wszystko to, na co czasem brakuje słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koukounaries




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:06, 25 Maj 2008    Temat postu:

jestem pod wrażeniem.
kłaniam się nisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Nie 22:09, 25 Maj 2008    Temat postu:

A dzięki, dzięki. Braindamage, rozgość się na forum (nie jesteś kolejnym wcieleniem Lucka, prawda?).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 19:18, 27 Maj 2008    Temat postu:

No wiesz... ;] Dementuję tę pogłoskę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum morświn Strona Główna -> Dramat, scenariusz teatralny i filmowy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin