Forum morświn Strona Główna

morświn
awangarda / abstrakcja / postmoderna / futuryzm / synkretyzm / deformalizm / symbolizm / SZTUKA WYZWOLONA
 

Trójscenówka krejzolska
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum morświn Strona Główna -> Dramat, scenariusz teatralny i filmowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Słowa?
Wciąż są ważne
0%
 0%  [ 0 ]
Czasami są ważne
40%
 40%  [ 2 ]
Zależy jakie słowa
60%
 60%  [ 3 ]
Bywają nieważne
0%
 0%  [ 0 ]
Nie są już ważne
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 5

Autor Wiadomość
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Czw 0:02, 20 Gru 2007    Temat postu: Trójscenówka krejzolska

TRÓJSCENÓWKA KREJZOLSKA

motto: "Kiedy spadnie pierwszy śnieg
Z błotem zmiesza myśli nasze
Pogrążając się w maleńkości
Odejdziemy stąd na chwilę"

Elizabeth Saint-Germain

Osoby:
A- pan w okularach, włosy długie, związane w kitkę, koszula w kratkę
Ą- pan z przedziałkiem, koszula gładka i marynara
B- pan przypakowany i umięśniony, koszula pasiasta

Osoby dramatu:
POETKA- w stroju pokojówki, ale rajstopy sexy
PROF. RYDZ- w garniturze i w binoklach, typ inteligenta sanacyjnego
NIKE Z SAMOTRAKI- jak Nike z Samotraki, mimo braku głowy mówi

Ponadto są jeszcze:
DZIECI- część z nich jest zwykłymi osobami, część osobami dramatu (w praktyce nie ma to żadnego znaczenia), w mundurkach szkolnych
GŁOS Z TELEWIZORA- typowe wiadomości telewizyjne

Stałym elementem wszystkich scen jest kwadratowy stół i cztery krzesła, a także futryna z drzwiami (ścian nie ma). Jeżeli postać wychodzi lub wchodzi, przechodzi przez drzwi.

SCENA I

/Po jednym krześle po każdym boku stołu (jedno wolne, jak na Wigilię). Siedzą A, Ą i B. Widać, że się nudzą/
A
"Trzy kolory: Niebieski".
Ą
Lepper.
A
Nie! "Trzy kolory: Biały".
Ą
Lepper! Lepper! Lepper! Kaczyńscy!
B
Dupa.
A
/Wstaje od stołu obrażony, staje do nich tyłem, ale wciąż mówi (z wrodzoną wyższością)/
A ja wam mówię, że "Trzy kolory: Biały". I "Wstręt" Polańskiego.
B
/Waląc pięścią w stół/
I jeszcze "Godzilla kontra Mechagodzilla"!
Ą
Lepper!
/Wyjmuje puszkę sardynek, którą otwiera, zauważywszy to A podchodzi do niego i wyciąga z konserwy jedną rybkę. Trzyma ją za końcówkę ogona, przyglądając się jej. Kiwa głową potakująco/
A
Jednak "Sto lat samotności" Marqeza.
Ą
/Zdenerwowany, wyrywa A sardynkę i wkłada ją z powrotem do puszki, którą to puszkę chowa otwartą do kieszeni. Widząc, że dziwnie się na niego patrzą-/
Ziobro!
/Wali pięścią w stół/
A
/Kompromisowo/
Może i Ziobro, ale "Mdłości" Sartre'a.
Ą
Ziobro! Ziobro! Ziobro!
/Przy każdym "Ziobro" wali co mocniej w stół/
A pewno, że Ziobro!
B
A pewno, że dupa! Haha!
/A też raz uderza w stół, po czym wychodzi/
Ą
Ziobro! Ziobro! Ziobro! Ziobro! Ziobro! Ziobro...
B
/Daje palcem znać, by Ą przestał, nachyla się ku niemu, ściszonym głosem-/
Ziobro...
Ą
/Radośnie, wyczuwając cień porozumienia/
Ziobro! Mówiłem- Ziobro!
B
...kontra Mechagodzilla!
/Cieszy japę głupkowato/
Ą
/Pojednawczo/
Kontra Mechagodzilla!
/Padają sobie w objęcia, obściskują się. Tymczasem wraca A, niosąc wielki biały syfon, który po chwili stawia na stole zamaszystym ruchem, z takim hukiem, że Ą i B aż podskakują (syfon jest pusty, dźwięczy jak dzwon). Przestają się obejmować, ich uwaga skupia się na wniesionym przedmiocie. B pada przed syfonem na kolana, a następnie na twarz, a Ą patrzy w ów syfon i intensywnie myśli. Tymczasem A śmiejąc się (demonicznie i zwycięsko) wyciąga niespodziewanie ukryty w spodniach drugi syfon, identyczny tylko, że czarny i w identyczny sposób (huk) stawia go obok poprzedniego/
Ą
/Skonsternowany. Podnosi (z trudem) B z podłogi i odciąga go na stronę. Naradzają się po cichu, tak by A nie słyszał/
Miller, Oleksy, Tusk, Buzek? Czy może Miller, Oleksy, Buzek, Tusk?
B
/Po chwili namysłu/
Dupa!
Ą
/Macha ręką w geście rezygnacji. Podchodzi do A, zerka to na niego, to na syfony, w końcu wyrzuca z siebie-/
Miller, Oleksy, Buzek, Tusk!
A
/Przez chwilę patrzy w milczeniu, to na syfony, to na Ą/
A nie, bo "Mdłości" Sartre'a! Hahaha!
/Wybucha euforycznym śmiechem. Ą łapie się za głowę jakby przestrzelił 'jedenastkę' na mundialu/
B
/Dotąd przyglądający się im z boku/
A nie, bo "Mdłości" Sartre'a kontra dupa! Haha!
A
/Doskakuje do B i wali go z liścia w pysk/
"Herkules", "Herkules" i "Ojciec Goriot"!
B
/Rzuca się na niego wściekły/
Dupa, dupa, dupa!
/Ścierają się jak grający nie fair zapaśnicy, bądź wrestlingowcy, tarzają się po podłodze, szarpiąc za włosy i koszule. Ą tym czasem wybiega ze sceny (ledwo co trafia w drzwi). B jest wyraźnie silniejszy fizycznie, wkrótce zdobywa nad A przewagę w tym zmaganiu/
B
Dupa, dupa, dupa!
/Wchodzą Ą i Poetka, na widok której A i B przestają się od razu bić, wstają z podłogi, poprawiają postrzępione fryzury i garderobę. Trochę im głupio. Spoglądają się to po sobie, to na nią, nie wiedząc co zrobić/
A
/Zerkając w stronę poetki z głupkowatym uśmieszkiem komplemenciarza/
"Rozważna i romantyczna".
POETKA
/Rumieniąc się/
Kalarepa, jak rzepa.
Ą
Gretkowska, Gretkowska, Gretkowska, Sobecka!
/Poetka rumieni się jeszcze bardziej/
A
/Po chwili. Jakby wypowiedź Ą doszła do niego z lekkim opóźnieniem/
Gretkowska! "Polka" Gretkowskiej!
POETKA
Jam poetka-bagietka.
Kroję pory, jak i metafory!
/Podchodzi do stołu, zrzuca (wielki huk) oba syfony, zgrabnie wyciąga jedną nogę i stawia ją na blacie, co sprawia, że spódnica lekko się jej podwija. A, Ą i B łapią się za ręce i zaczynają tańczyć w kółeczku wokół niej i stołu, ona deklamuje-/
Pewna pietruszka z Villach,
jadła fasolki w tortillach.
/W trakcie deklamacji podwija jedną z rajstop/
A
/Podchwytując/
Chciała romans mieć z Russellem,
lecz ją uwiódł Paweł Huelle
B
Kontra Mechagodzilla! Hej!
POETKA
/Wchodzi na stół. Improwizuje na skoczną nutę ich tańca/
Ziemniaki, buraki,
różne warzywniaki,
omlety, kotlety,
a nawet ślimaki
rybki,
rodzynki,
grzybki halucynki,
hej, hej!
Trochę żółtka,
trochę białka
i muszkatołowa gałka!
/Nagle B niechcący następuje Ą na nogę. Taniec i improwizacja ustają. Nastrój grobieje/
Ą
/Do B, zacietrzewiony/
Jurek, Marek, Korwin-Mikke i Senyszynowa!
B
/Buńczucznie/
Taa... Chyba Godzilla!
Ą
/Widać, że obaj chcą sobie skoczyć do gardeł/
Urban!
/Przedrzeźnia J.Urbana (mina, udaje odstające uszy)/
Urban, łeeee!
B
/Purpurowy ze złości/
Dupa!
/Chcą się na siebie rzucić, ale rozdziela ich A, który próbuje negocjować/
A
"Przeminęło z wiatrem"! "Przeminęło z wiatrem"!
Ą
Michnik!
B
Dupa!
Ą
MichnikMichnikMichnik!
POETKA
Kukurydza, od profesora Rydza!
/Wraz z wypowiedzeniem zaklęcia pojawia się profesor Rydz. W zasadzie to normalnie wchodzi drzwiami, ale jest w tym wejściu coś magicznego.Trzyma pęk rózg liktorskich/
PROF. RYDZ
/Zniesmaczony, zdegustowany i zażenowany zastaną sytuacją/
Nie bić się! Dość!
/A, Ą i B pokornie wycofują się z zajścia. Kłaniają się grzecznie profesorowi, mocno skruszeni. Poetka schodzi ze stołu i podobnie się kłania/
Czego wy, jełopy, nie mówicie pełnymi zdaniami?!
A
A bo profesorze z tym matołem, warchołem to się nie da wcale gadać. Ja mu mówię "Trzy kolory: Niebieski", a ten tuman zamiast mi odpowiedzieć normalnie "Trzy kolory: Biały", to mi mówi "Lepper" nie wiadomo skąd!
Ą
A bo profesorze z tym pajacem, błaznem to się nie da wcale gadać. Ja mu mówię "Lepper", a ten idiota zamiast mi odpowiedzieć normalnie "Giertych" to mi mówi "Trzy kolory: Biały" nie wiadomo skąd!
B
Dupa! Dupa! Dupa!
/Rydz wyciąga rewolwer i strzela w B parę razy, dziurawiąc go jak sito. Z ust B płynie krew/
Dupa kontra Mechagodzilla...
/Umiera, jego bezwładne ciało pada na podłogę/
POETKA
Zabił, zabił, marchewkę przetrawił!
Ą
Kara śmierci, kara śmierci, kara śmierci, aborcja!
A
"Morderstwo w Orient Expressie"!
PROF. RYDZ
A zabiłem, bo brzydko mówił, dzieci by zdemoralizował. A my właśnie mamy iść w szkoły, w dzieci, bo to lektura teraz nowa jest dla dzieci, ta sztuka nasza dla dzieci. Jeszcze by brzydko powiedział przy dzieciach, zdemoralizował, lepiej było zabić.
A
"Brzechwa dzieciom"! "Brzechwa dzieciom"!
PROF. RYDZ
Tylko, że jak to ma lektura być, to wy musicie, debile, kretyny, pełnymi zdaniami mówić. Bo w szkole to się mówi zdania piękne, złożone. Rozumiecie matoły?
/Kolejno: Poetka, A i Ą wychodzą. Profesor sprawdza jeszcze trupa B i strzela w niego jeszcze dwa razy rozwalając mu łeb/
Dmuchać na zimne.
/Wychodzi/

SCENA II (zawiera fragmenty "Manifestu wydziobanych")

/Przy stole siedzą A, Ą, B i Poetka, rozmawiają pantomimicznie, bezgłośnie bez choćby pisku czy kaszlnięcia. Obok Profesor Rydz, zwrócony ku loży wypełnionej po brzegi przez dzieci/
PROF. RYDZ
Teatr, który tu widzicie, drogie dzieci, został wprowadzony do kanonu lektur, aby uświadomić wam, czym są 'formy bardziej wydziobane' i dlaczego są tak szalenie ważne we współczesnym stadium rozwoju kultury.
Ostateczny krach futuryzmu w wieku dwudziestym, został spowodowany nie uwarunkowaniami politycznymi (jak się mogło wydawać), a wyczerpaniem się możliwości tworzenia czegokolwiek nowego. Wiara w nieskończony postęp twórczości artystycznej, okazała się tylko utopijną mrzonką. Pozostały tylko trzy wyjścia z kryzysowej sytuacji.
1. Deartyzacja- dobrowolne, lub wymuszone poddanie się i złożenie broni przez artystów.
2. Prymitywizacja- powrót do form pierwotnych. Musiałby zostać przeprowadzony odgórnie pod surowymi karami (ze śmiercią włącznie). Gdyby zdecydować się na to rozwiązanie, należałoby ograniczyć ilość słów używanych do 12-20 najbardziej podstawowych, także ograniczyć do dwóch wymiarów sztuki plastyczne i zabronić perspektywy, oraz osadzać wszelkie sztuki sceniczne w pustej przestrzeni (trochę jak tutaj, tylko że już bez drzwi i stolika, nie mówiąc o innych rekwizytach). Taki powrót do epoki kamienia dałby szanse na ponowne odkrywanie nowych form (w końcu to sam akt odkrywania zawsze chodziło bardziej, niż sam jego efekt), bez konieczności całkowitej eksterminacji dotychczasowej inteligencji. Próbkę czegoś zbliżonego do prawdziwej prymitywizacji mieliśmy w pierwszej odsłonie, której niestety wy, dzieci drogie, nie widziałyście. Bohaterowie posługiwali się ograniczoną ilością słów (w tym akurat doświadczeniu każdy innymi), a mimo to nawiązali ze sobą jakąś nić komunikacji, co dowodzi, że semantyka słów nie jest aż tak ważna, jak się powszechnie sądzi, a do próby porozumienia, zawiązywania konfliktów i sojuszy, wystarczy sama akustyka słów, ich kontekst i asocjacje. Kto widział scenę pierwszą, może wyrobić sobie wstępne zdanie odnośnie metody nr 2, ale namawiam szczerze do zaniechania jej.
3. Wreszcie dotarliśmy do sedna!
/Zaciera ręce/
Trzecie rozwiązanie wydaje mi się najbardziej atrakcyjne, jak i najłagodniejsze w skutkach. Wystarczy zastąpić zużyte formy, ich bardziej wydziobanymi wariacjami! Nie trzeba szukać nowych rozwiązań, skoro można przedstawić stare tak, że będą jak nowe.
Tym się różnimy od tych nieszczęsnych futurystów, że...
/Spogląda na zegarek, pod nosem-/
Gdzie ona jest?!
/Wznawia wykład/
To może inaczej- Jeżeli z całości, wydziobiemy jakiś element, otrzymamy dwie nowe jakości- dawna całość z wydziobanym elementem, oraz element wydziobany z dawnej całości. Ale możemy oczywiście wydziobać nie jeden, a miliardy elementów,
co daje miliardy kombinacji, z pozornie skostniałej już, starej formy. Można tak stworzyć (a konkretniej- wydziobać) całe mikro-i makro wszechświaty artystyczne! Była już, na ten przykład, Ania z Zielonego Wzgórza, która miała oczy, a zatem były też jej oczy. Ale wydziobawszy takie oko, zestawiwszy je z wydziobaną ślepą kiszką Piotrusia Pana, otrzymujemy pozornie nową (choć starą) wartość artystyczną!
/Wchodzi Nike z Samotraki/
Nareszcie!
/Doskakuje do niej/
Gdzieś ty była?! Musieliśmy zacząć!
/Sadza ją przy stole, na wolnym krześle, odchrząkuje i kontynuuje przemowę/
Otóż, drogie dzieci... Tym się różnimy od tych nieszczęsnych futurystów, że my nie boimy się starych pomysłów, bo wiemy, że nowych być nie może. Dlatego wahamy się wprowadzić do naszej sztuki Nike z Samotraki (brawa!).
/Brawa! Nike podnosi się i kłania dzieciom, po czym znów siada/
My wiemy, że ta oto Nike- symbol wtórności i starego, wydziobana ze swojego naturalnego historyczno-kulturalnego środowiska staje się czymś niegroźnym dla świeżości (nawet tej sztucznej), bo wydziobawszy, nadaliśmy jej nowe wcielenie!
Myślę, że nie trzeba już zachwalać naszejj metody twórczej i wykazywać jej oczywistych zalet. Przejdźmy do samego sposobu wydziobywania. Główna zasada wydziobywania, nie jest oczywiście niczym nowym- sformułował ją już Sartoriusz w "Bukalikach"- "Nie lubię ja gdy Masło zbyt Maślane, Kluski zbyt Kluskowe, Jagły zbyt Jaglane, a Krupy zbyt Krupne".
/Wyciąga i przeładowuje rewolwer/
To samo się tyczy konstrukcji świata przedstawionego w wydziobanym dziele- starożytność nie może być zbyt stara, nowożytność zbyt nowa, średniowiecze zbyt średnie, Afryka zbyt afrykańska, a Ameryka Południowa ani zbyt południowa, ani zbyt amerykańska. Pełna i wyniesiona na piedestał granic ma być tylko wydziobatość, inne wartości muszą jej ustępować pola, przynajmniej (absolutne minimum, ale zaleca się pójście znacznie dalej) jeden element musi zostać wydziobany. W świecie globalnym, gdzie możemy oglądać mszę z Rzymu na lotnisku w Tokio, by jeszcze tego samego dnia w Johanesburgu obejrzeć mecz rugby w Sao Paulo, lub film o Mordorze, w takim świecie nie ma miejsca na miejsca i czasu na czasy, realiów na realia.
/Oddaje teatralnie kilka strzałów w sufit/
Niech więc w naszych powieściach pisanych wierszem Platon pisze do Czyngis-Chana SMS-a stylem biblijnym na temat złóż Uranu! Ktoś powie, że to kicz?!
/Strzela/
Niech mówi! My nie boimy się kiczu, byle nie był zbyt kiczowy. Lepszy kicz wydziobany, niż niedziobnięty Homer!
/Strzela/
Ale co ja wam mówię, drogie dzieci!
/Jeszcze bardziej egzaltowany ton/
Przecież nie trzeba być zaraz jakimś artystą czy pisażem ['ż', bo od franc. 'pisage'- przyp. tłumacz] , czy profesorem! Formy wydziobane można też stosować w życiu codziennym! Zachęcam was kochani do tego! Gdy przyjdziecie dzisiaj do domów, zacznijcie wydziobywać cukier z cukierniczek i solniczki z soli, wydziobujcie też słodkość z cukru i z solniczek słoność, wydziobujcie ogór z ogórków i ogórki z ogóra, wydziobujcie popiół z popielniczki i bananiczki z bananów, zapał z zapalniczek...
NIKE Z SAMOTRAKI
Kurwa, przecież to bez sensu!
/Wstaje i wychodzi/
PROF. RYDZ
Coś ty powiedziała?!
/Przeładowuje pośpiesznie rewolwer/
Przy dzieciach, ty?! Takie słowo?!
/Strzela kilka razy w jej kierunku, ale bezskutecznie/
Zdemoralizowałaś dzieciaki! Zniszczyłaś je! W szkole, w szkole takie słowo mówić?! Bezwstydnico ty!
/Pauza. Przerażony/
Co teraz będzie?
A
Wittgenstein.
PROF. RYDZ
/Macha ręką/
Eee tam!
Ą
Rokita.
PROF. RYDZ
Eee...
POETKA
Rzepa wszędzie, seler wszędzie. Co to będzie? Co to będzie?
PROF. RYDZ
Wiem!
/Pauza/
Zdemoralizowane przez nas dzieciaki dokonają krwawej rewolty!
/Ucieka w popłochu/
A
Wittgenstein.
Ą
Rokita.
POETKA
Rewolucja, naleśniki,
placek z jabłkiem, pulpeciki!
/Zrewoltowany tłum dzieciaków rzuca się na pozostałych na scenie bohaterów i dokonuje na nich linczu/

SCENA III

/Na stole telewizor, ekran tyłem do widowni, krzesła tym razem ustawione tak, by bohaterowie byli przodem do ekranu (i widowni). Siedzą: A, Ą, B i Poetka, a raczej ich duchy. Cała czwórka w postaci ektoplazmicznej, prześwitującej. B ma dwie dziury w głowie, pozostali zmaltretowane twarze/
GŁOS Z TELEWIZORA
Wykład profesora Rydza na temat 'form bardziej wydziobanych' w Sz.P. nr 666 w Miasteczkowicach niespodziewanie zakończył się wybuchem pankontynentalnej rewolucji dziecięcej. Nie wiadomo dokładnie, co wywołało falę demoralizacji grzecznych dotąd podopiecznych placówki, ale nie wykluczone, że (jak podaje szkolny woźny, znany pedofil Marceli P.) mogło to być jedno słowo, rzucone nierozważnie przez kogoś z czwórki asystentów profesora.
duch Ą
/Wyciąga (jeszcze w trakcie newsa) z kieszeni puszkę sardynek, wyrzuca ją na podłogę, następnie z tej samej kieszeni pilot do telewizora. Gdy 'głos' kończy swoją kwestię, Ą wyłącza telewizor i mówi z wyraźną dumą-/
Rokita. To moje "Rokita" ich podburzyło!
duch A
Wittgenstein, moje "Wittgenstein"!
duch B
Moje "dupa"! No bo co jest takiego w "Rokita"?! Albo w "Wittgenstein"?! Moje "dupa" to sprawiło!
duch A
Ale ciebie tam nie było.
duch B
Byłem. Bo ja już wtedy byłem duch! Byłem wszędzie.
duch Ą
Ale mówili w telewizorze, że ktoś z czwórki co była. Nie ktoś z duchów.
/pauza/
Mazowiecki, Pawlak, Marcinkiewicz...
duch A
Russell, Whitehead, Wittgenstein...
duch POETKA
Pewien ziemniak z Poronina,
/Zaczyna zapadać kurtyna/
poronił raz biały szpinak
barwy kalafiora,
choć może i pora,
/Kurtyna zapada/
lecz zapadła już kurtyna!

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez VV dnia Czw 0:11, 20 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pan K.




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd

PostWysłany: Czw 0:35, 20 Gru 2007    Temat postu:

przyznam, że gdyby nie mocno objaśniająca część wykładu prof Rydza, to chyba by do mnie nie dotarło

hmm wydziobanie wydaje mi się bardziej abstrakcją niż rzeczywiście nowym rozwiązaniem. wychodzi groteska, ale faktycznie - bez skoku jakościowego zaczniemy się cofać.

szczególnie poezja blednie. setki tysięcy autorów, a wszystko właściwie to samo. niedługo trafi prozę i inne części literatury... o ile nie trafiło już dawno.

a wydziobywanie... chwilowe rozwiązanie zastępcze? może warto chociaż spróbować się pobawić. może uda się nabrać jakiegoś dystansu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fraa




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:04, 20 Gru 2007    Temat postu:

Uff. Niewygodnie się tu czyta tak długie teksty. Smile Mieszają mi się didaskalia z partiami dialogowymi.

W swoim czasie lubiłam groteskę. Czy ja wiem? Chyba już mi się znudziła. Sporo osób zaczęło uciekać w groteskę i abstrakcję - i groteskowo staje się to banalne.
Chociaż wciąż jeszcze czyta się nieźle. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Czw 19:03, 20 Gru 2007    Temat postu:

Bardziej istotne są pierwsza i (wbrew pozorom) ostatnia scena, które określają tło, w jakim możliwa jest druga. Samą "wydziobaność" traktujcie nie jako teorię, czy system estetyczny, bo to tylko taka karykatura, która ma raczej stawiać pytania, niż udzielać wyjaśnień.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pan K.




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd

PostWysłany: Czw 20:40, 20 Gru 2007    Temat postu:

woęc chyba za mocno sugeruje rozwiązania i nabiera właśnie charakteru... nurtu w literaturze powiedzmy.

ale jak mówiłem - może być dobrym sposobem na spojrzenie na sztukę z innej nieco perspektywy.

z tego co jest, wyjmijmy coś co też jest... może w końcu zobaczymy czego brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Czw 21:28, 20 Gru 2007    Temat postu:

Tak, zbyt mocno to wyszło, stąd zresztą moje powyższe sprostowanie Smile.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 23:22, 20 Gru 2007    Temat postu:

Mi to trochę poleciało Derridą. W każdym razie, wydaje mi się, że ktoś już to pytanie postawił i na nie odpowiedział nawet...

Ta "wydziobaność" sztuki wg. mnie już dawno została zauważona. Cholernie lubię estetykę postmodernistyczną, warto byłoby ją kiedyś przedstawić w dziale "teoria sztuki" ale zdaje się, że napisałeś wszystko, co było do napisania....

Aha, dziwne, że zawsze krytyka wydziobaności jest taka wydziobana. Podoba mi się ten obraz obrazu (przedstawiającego obraz). W pewnym momencie doznałem zapętlenia w myśleniu... cholernie postmodernistyczne.

To może teraz komentarz alternatywny...
- Derrida
- "Dzień świstaka"
- Rurki z kremem

Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VV




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasteczkowice

PostWysłany: Czw 23:49, 20 Gru 2007    Temat postu:

Jeśli chodzi o J.Derridę, to w życiu nie przeczytałem nic jego, poza nazwiskiem. Tak, czy siak, takie porównanie cieszy, choć nie lubię, gdy coś co mówię, okazuje się kradzione ("A mnie po diabła co Sartoriusz powiedział, gdy Ja Mówię?").
P.S. Zapraszam do ankiety. Problem dewaluacja słowa, to w końcu >65% tego utworu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez VV dnia Czw 23:51, 20 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 0:24, 21 Gru 2007    Temat postu:

No to zaznaczyłem w ankiecie. Jeszcze kilka takich odpowiedzi, a na pewno wszystkiego o słowach się dowiemy. Słowa mogą znaczyć przez definicje, konotacje, albo brzmienie... Np. trzeba być bardzo opornym na więdzę, by interpretować "wypierdalaj" jako "szerokiej drogi"...

Niektóre słowa znaczą coś tylko przez kontekst, bez kontekstu pozostają puste. Za to często puste merytorycznie słowa znaczą więcej niż inne. Do tego dochodzi słowo jako symbol i zmienność słów...

Może słowo, jako słowo się nie dewaluuje, ale obecnie znaczenie ponad połowy wymawianych przez nas słów nie wynika z ich definicji.

Dla mnie np. teksty Koukou są właśnie ciekawym przykładem niestandardowego podejścia do słowa.

Z innej beczki... poezja już trochę szła w tym kierunku... a teraz idzie w "dlaczego mnie opuściłeś luby", więc ciężko stwierdzić, gdzie to wszystko idzie...

... w dekonstrukcję marsz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koukounaries




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:32, 21 Gru 2007    Temat postu:

wydziobanie brzmi nieźle, ale to pewnie nie przeszłoby. bo jak to tak rąbać sztukę na kawałki, mieszać i sklejać.
właściwie przypomina mi to technikę, którą stosował burroughs i gysin, czyli "'cut-up', rodzaj magicznej manipulacji tworzywem tj. obraz, słowo i dźwięk, polegającej na jego cięciu i sklejaniu w przypadkowym kontekście, który stanowi całość dzieła, tym samym tworząc tunel pomagający przeskakiwać ostre poziomy języka".
chociaż tutaj chodziło głównie o radzenie sobie z wirusem komunikacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 22:28, 21 Gru 2007    Temat postu:

A co ty chcesz od Billa Burroughsa? Dla mnie ten "cut-up" jest religią... Burrows był mi inspiracją przez cały czas pisania...

A tu VV utrzymuje poziom kut apu. W ogóle komunikacja ciekawa jest... te wszystkie jest problemy i rozterki... Aż zaczynam żałować, że zamiast specjalizacji komunikacyjnej wybrałem sobie etykę... Kaczyńscy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koukounaries




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:02, 22 Gru 2007    Temat postu:

chciałabym mieć burroughsa w domu. zasuszonego w szafie.
ale mam tylko jego zdjęcie na biurkku. jego i mugwumpa.

ps
etyka jest beznadziejna. już rzeczywiście lepsza komunikacja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 22:35, 22 Gru 2007    Temat postu:

Tzn. moje zamierzenia były takie, żeby popierdolić o etyce anarchistycznej. Ale biorąc pod uwagę orientacje poglądowe naszego profesooora, byłoby to samobójstwo ocenowe Very HappyVery HappyVery Happy
Komunikacja lepsza, ale i tak... wszystko to szambo.

A mugwamp jest po prostu dziwny. Homoseksualista z interstrefy... już brzmi dziwnie.

Wracając do tematu trójscenówki... zaczyna podobać mi się forma dramatu. Przez vv i kilku innych wizjonerów... Chyba też spróbuję tego... Zresztą, jeśli konkurs na napisanie wszystkiego ma się rzeczywiście odbyć, to każdy chyba napisze? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
koukounaries




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:56, 23 Gru 2007    Temat postu:

etyka anarchistyczna to co innego.
anarchia byłaby najlepszym wyjściem z tego gówna, gdyby tylko społeczeństwo doedukować. mniej więcej.
w zasadzie u mnie w szkole też lepiej nie wspominać o anarchii, bo facet od po wszystko słyszy. no i są jeszcze skini/skinówy, ale kogo oni obchodzą.

a mugwump jest w porządku. wolałabym mieć go zamiast swojego ojca. ha.

co do konkursu, to takk, postaram się coś napisać. coś innego.
[a będą jakieś nagrrody?]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 22:28, 23 Gru 2007    Temat postu:

a chcecie jakieś nagrody?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum morświn Strona Główna -> Dramat, scenariusz teatralny i filmowy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin